Dziennikarz postrzelony w Toruniu prowadzi własne śledztwo i apeluje o pomoc świadków

W samym sercu miasta, podczas wieczornej przejażdżki motocyklem, dziennikarz Marcin Lewicki doświadczył dramatycznego zdarzenia, które nagle zmieniło jego życie. W wyniku strzału z nieznanego źródła, jego przygoda na dwóch kółkach zakończyła się w szpitalu.

Nieoczekiwany atak w centrum miasta

Początek sierpnia przyniósł Marcinowi Lewickiemu niespodziewane wyzwanie. Gdy cieszył się jazdą motocyklem o zmierzchu, zatrzymał się na czerwonym świetle przy skrzyżowaniu ulic Warszawskiej i Traugutta. Rozchylił szybkę kasku, by ochłodzić się po dniu pełnym pracy, nie spodziewając się, że w sekundzie jego życie zmieni się dramatycznie. Nagle w jego oko trafił obiekt, który późniejsze badania zidentyfikowały jako śrut z wiatrówki.

Po natychmiastowym przewiezieniu do szpitala, tomografia potwierdziła obawy: śrut znajdował się w jego oku, co wymagało natychmiastowej interwencji chirurgicznej. Operacja trwała niemal dziesięć godzin, a jej wynik był niepewny. Na szczęście udało się uratować gałkę oczną, choć na pełne odzyskanie wzroku będzie trzeba jeszcze poczekać.

Determinacja w poszukiwaniu sprawcy

Po wyjściu ze szpitala, Marcin Lewicki nie zamierzał pozostać bierny wobec tego, co się stało. Postanowił działać na własną rękę, aby odkryć tożsamość osoby odpowiedzialnej za ten atak. W tym celu zaapelował do osób, które mogły być świadkami zdarzenia, prosząc o pomoc w ustaleniu okoliczności strzału. Szczególnie liczy na kierowców, którzy w dniach 14, 15 i 18 sierpnia podróżowali w okolicach ulic Traugutta i Lubickiej, posiadających w swoich pojazdach wideorejestratory.

Pomimo prowadzonych przez Marcina działań, oficjalne dochodzenie w tej sprawie również trwa. Policja intensywnie pracuje nad zebraniem materiału dowodowego, przeszukując okoliczne mieszkania i przesłuchując świadków. Dotychczas jednak nie udało się postawić nikomu zarzutów. Jak relacjonuje asp. Dominika Bocian z Komendy Miejskiej Policji w Toruniu, śledztwo jest w toku, a każdy sygnał jest skrupulatnie sprawdzany.

Ten incydent jest przypomnieniem o nieprzewidywalności życia i sile determinacji w dążeniu do sprawiedliwości. Marcin Lewicki, mimo trudnych doświadczeń, pokazuje, że nawet w obliczu przeciwności warto walczyć o prawdę i bezpieczeństwo w swojej społeczności.